Ratownicy medyczni w karetkach będą testować pacjentów pod kątem zakażenia COVID-19

Do białostockiej stacji trafi 4 300 testów, które będą wykorzystywane w trakcie transportu chorych. To z jednej strony ułatwi pracę, bo niemal od razu będzie wiadomo do jakiego szpitala się kierować - covidowego czy niecovidowego, ale z drugiej strony będzie to dodatkowa czynność, jaką trzeba będzie wykonać nieraz ratując życie poszkodowanym - mówi zastępca dyrektora WSPR w Białymstoku Mirosław Rybałtowski. Dodaje, ze problemem może być wykonywanie testów na przykład pacjentom w trakcie reanimacji. 

Musimy szybko przetransportować taką osobę do szpitala, a nie pobierać wymaz, zakraplać go na test i czekać 15 minut na wynik i dopiero wtedy szukać placówki, która go przyjmie - wyjaśnia Mirosław Rybałtowski.

Zgodnie z zapowiedzią ministerstwa zdrowia podobne testy miałby się także znaleźć na wyposażeniu przychodni rodzinnych.

Część lekarzy rodzinnych nie jest jednak przekonanych, że byłoby to dobre rozwiązanie. Jak mówi lekarz rodzinny Joanna Zabielska-Cieciuch z białostockiej przychodni, placówki POZ nie są gotowe na takie testowanie pacjentów, bo są to zwykle małe budynki, w których nie da się rozdzielić pomieszczeń. 

Lekarz wyjaśnia, że w konsekwencji przyjęcie takiego pacjenta nie będzie trwało kilka minut, tak jak teraz, a nawet 20 minut - bo trzeba będzie oczekiwać na wynik testu. Joanna Zabielska-Cieciuch dodaje, że personel będzie musiał stosować najsurowsze procedury sanitarne, pracownicy będą ubrani w kombinezony, a pomieszczenia po przyjęciu pacjenta będą musiały być wywietrzone i zdezynfekowane. To sparaliżuje pracę POZ i oznacza mniejszą liczbę pacjentów, których będzie można przyjąć w przychodni - uważa Joanna Zabielska-Cieciuch.

Specjaliści zwracają też uwagę na zawodność testów antygenowych, które są najbardziej skuteczne tylko w przypadku pacjentów z wyraźnymi objawami infekcji.

| red: bs